Kiedyś prosiłam kilka dni pod rząd, żeby myć porządnie toalety, bo śmierdzi w całym domu. Do codziennego sprzątania wyznaczane są osoby dyżurne. Jeden, drugi, trzeci dzień, grzecznie, że może by tak dwa razy dziennie, porządnie, chlorem. Sama pokazałam, jak to należy robić. W reszcie, w czasie obiadu nie wytrzymałam zapachów z ubikacji. Odegrałam scenę przy użyciu słów powszechnie uznawanych za nieprzyzwoite i dodatkowo zrzuciłam cały obiad ze stołu. Poszło kilka talerzy. Zrobiła się cisza, a potem odezwał się jeden z mieszkańców: “Tego nam właśnie było potrzeba.” Zdębiałam. Odpowiedziałam: kimże jesteście, że trzeba aż w ten sposób przekonać was do mycia po sobie toalet? Zresztą minęło już kilka lat i wieść o konieczności mycia ubikacji przekazywana jest z ust do ust.