Nasz Karl, co do Niemiec z rodziną miał wrócić, niestety w ostatniej chwili odmówił. Kilka dni koczował w samochodzie pełnym nazbieranych przedmiotów, praktycznie nie jedząc ani pijąc, a wszelakie służby były bezradne. Dzięki niezwykłej aktywności zupełnie obcych osób- nauczycielki niemieckiego i jej męża, Karl wylądował wreszcie w szpitalu, gdzie może odzyska zdrowie na tyle, żeby móc samodzielnie podjąć decyzje. Trwało to przedwczoraj do 2 w nocy, ale się udało. Czasami, żeby pomóc człowiekowi trzeba działać wbrew jego woli, zwłaszcza, kiedy wola jest przyćmiona chorobą. Kiedy o 2.30 wreszcie położyłam się spać, to na krótko. Bo jakiejś miłej pani przyszło o 4 rano do głowy, że może dom chcemy w Mazowieckim. Telefon o tej porze zawsze przynosi złe lub bardzo złe  wiadomości, więc się zerwałam na równe nogi. Pani owa ma szczęście, że przez telefon nie da się nikogo udusić. 
Za to wczoraj wybraliśmy się z Arturem, ubierając koszulki z napisem/już kiedyś pisałam jakim-generalnie oznaczającym odmowę pracy/- do Tarnowa. Zjedliśmy sobie frytki z kotletem, kupiliśmy podstawę pod figurę Matki Bożej, co z Ameryki przyszła pocztą-nieuszkodzona!, 2 kalendarze z JPII i zawinęliśmy po drodze do Koziołka Matołka. W Pacanowie kozioł ma swoją siedzibę- nowoczesne, multimedialne centrum bajki. Jak na mnie to za bardzo multimedialne, ale nie kapryszę, bo skończyłam już dawno 7 lat. Pełnię arturowego szczęścia dopełniły 2 koszulki ze Scoobim. Miał tylko jedną, od naszej Czytelniczki i za nic nie pozwalał z siebie zdjąć do prania. 
Indie przodują w niechlubnym wykorzystywaniu
dzieci do pracy
Dzień dzisiejszy pracą czcimy łapiąc pogodę. Rozliczne trawniki w Nagorzycach, fundamenty pod domek dla jednej z rodzin, porządkowanie magazynów. Pracownicy mają wolne, więc my mamy więcej pracy we wszystkich domach. Pampersy, posiłki i inne ….nie mogą czekać do poniedziałku. I modlimy się za tych, co tęsknią za pracą, a jej nie mają lub pracować nie mogą. Choć choroba na przykład, to też w wymiarze duchowym jest praca. Gorzej z tymi, którzy pracować nie chcą. Oj, na niebiańskich łąkach nie będą się wylegiwać. Już widzę, jak są na obsłudze tych, co tutaj rękawy sobie zdzierali. Piorą, gotują, sprzątają niebiańskie apartamenty. A najgorzej chyba z tymi, którzy wykorzystują ludzi przy pracy, zatrudniają na czarno, nie płacą. Będzie przykro na bramce u św.Piotra. 
dzieci pracujące w kopalni w Senegalu
Nad-obowiązkowo

Praca jest dobrem człowieka — dobrem jego człowieczeństwa — przez pracę bowiem człowiek nie tylko przekształca przyrodę, dostosowując ją do swoich potrzeb, ale także urzeczywistnia siebie jako człowiek, a także poniekąd bardziej „staje się człowiekiem”.
Bez tego nie można zrozumieć znaczenia cnoty pracowitości, nie można w szczególności zrozumieć, dlaczego pracowitość miałaby być cnotą — cnotą bowiem (czyli sprawnością moralną) nazywamy to, przez co człowiek staje się dobry jako człowiek. Fakt ten nie zmienia w niczym słusznej obawy o to, ażeby w pracy, poprzez którą materia doznaje uszlachetnienia, człowiek sam nie doznawał pomniejszenia swej godności. Wiadomo przecież, że pracy można także na różny sposób używać przeciwko człowiekowi, że można go karać obozowym systemem pracy, że można z pracy czynić środek ucisku człowieka, że można wreszcie na różne sposoby wyzyskiwać pracę ludzką, czyli człowieka pracy. To wszystko przemawia na rzecz moralnej powinności łączenia pracowitości jako cnoty ze społecznym ładem pracy, który pozwoli człowiekowi w pracy bardziej „stawać się człowiekiem”, a nie degradować się przez pracę, tracąc nie tylko siły fizyczne (co do pewnego stopnia jest nieuniknione), ale nade wszystko właściwą sobie godność i podmiotowość./JPII Laborem exercens/