Artur ma cały dzień ataki padaczki.Co jakiś czas tak ma i nie ma to rady, oprócz doraźnej pomocy pogotowia ratunkowego. Nie zawsze łatwo jest bezradnie na to patrzeć.Są cierpienia, którym możemy ulżyć, ale nie zlikwidować.
Powoli uruchamiamy samochody, ale stają następne. Wiem, że nie tylko my mamy takie kłopoty, ale kłopoty innych nie są dla nas pocieszeniem.  A jaka to radość, jak uda się odmrozić rurę z wodą! Nieco pomniejszona przez popsucie się pralki- na skutek wywalenia korków- na skutek włączenia kilku elektrycznych piecyków -w celu owego rozmrażania rur z wodą. Ech, życie pobożne …..Zresztą pomór na pralki we wszystkich domach. Po prostu u nas wytrzymują krótko, bo życie mają ciężkie.
Opowieść ewangeliczna:
do schroniska dla chorych przyjęliśmy pana z odmrożonymi palcami stóp. Odmawia pomocy lekarskiej, czyli amputacji. Oczywiście rany śmierdzą i posuwają się dalej. Agnieszka prowadząca wspólnie z mężem ten dom ma nadzieję, że uda się chorego przekonać do leczenia. I na pociechę opowiedziała mi, jak to inny mieszkaniec nie godził się na amputację nóg, które były już czarne. W kaplicy siedziała obok niego. Śmierdziało niemożebnie. A Ewangelia akurat była o trędowatym. Pasowało jak ulał! Ćwiczenia praktyczne od zaraz. W końcu pacjent zgodził się na amputację, nauczył się chodzić na protezach, a na koniec wypił nieco i opuścił nasz przybytek. Jest teraz w innym schronisku.
Renia, która jest pielęgniarką powtarza często, że Pan Bóg dał nam powołanie, ale zapomniał zabrać powonienia.