Często pytają mnie ludzie ile osób jest we Wspólnocie Chleb Życia. Nie wiem. Ogarniam myślą wszystkich współpracowników, wspaniałą naszą służbę zdrowia, tych, co gotują, wypełniają rosnące sterty papierów, myją chorych, sprzątają po innych leniwych albo niesprawnych, handlują, szyją, mieszają dżemy, robią meble,nieustannie coś budują albo remontują, dźwigają towary, żebrzą o pieniądze lub – dają pieniądze, jedzenie, odzież, troszczą się o dzieci. Dobro jest jak śniegowa kula, która zamienia się w lawinę. Tylko ma jak na współczesne czasy, jedną wadę- nie jest krzykliwe. I może Pan Bóg nie chce, żebyśmy się liczyli. W końcu nie podobało mu się, kiedy Izraelici chcieli wiedzieć, ilu ich jest. Mam nadzieję, że w niebiańskich kadrach jednak wiedzą. Okaże się.

Trochę z życia.W  schronisku dla chorych nowy przechodzi przez chrzest. Kładą go do spania na dole piętrowego łóżka. Ten z góry, w nocy,  łamie przygotowane wcześniej gałązki udając trzask pękającego łóżka. Zakładają się ile czasu nowy delikwent wytrzyma, zanim ucieknie w popłochu, myśląc, że się łóżko nad nim zawala. Rekordzisty nie znam.Jak dzieci na koloniach!