Kilka dni w Warszawie, w naszym domu na Łopuszańskiej. To już 30 lat, od kiedy z Tamarą, Renią, małym Arturem i garstką ludzi bezdomnych wylądowaliśmy w stolicy. Z Bulowic, gdzie zaczynaliśmy nasz pierwszy wspólnotowy dom w Polsce, wojsko-tak, wojsko- dzięki Maciejowi Rayzacherowi i Bronisławowi Komorowskiemu, wtedy władza była jakoś bliżej ludzi- przewiozło nam wszystkie skarby uzbierane w czasach dziś trudnych do wyobrażenia- pościel, garnki, talerze, łóżka. Dom w Warszawie nie był jeszcze gotowy, remont trwał w najlepsze, więc z materacy ułożyliśmy w jedynym pokoju wielkie łoże i spaliśmy wszyscy pokotem. Ela, obrotna mieszkanka, gdzieś zdobyła gazową kuchenkę turystyczną i można było coś ugotować, a studnia była na podwórku, w pakiecie ze sławojką. Prądu nie było.


Czas odmierzają drzewa. W życiu nie widziałam tak ogromnych tui, jak te rosnące przy domu. Toć ja je sadziłam malutkie. No i Tomasz- urodzony 30 lat temu, noszony przeze mnie na rękach. Dziś to on mnie nosi, bo chłopczyk prawie 2 metry ma.


A sam dom – rok ponad tam nie byłam, a jak przybyłam to się zaczęło. Oczywiście remont. Dzielne chłopaki-Wiktor z Mariuszem znów kleją, łatają, malują. A ja wróciłam do “ukochanego” zajęcia pt. kup meble tanio, dobrze i szybko. Bo są granice dziadostwa. Te z darów rozpadają się już od samego na nie spojrzenia, no i każdy inny, a radosna twórczość mieszkańców dopełnia wrażeń estetycznych: deski poprzybijane do ścian, jakieś lampy sprzed stu lat, kombinowane półki. Każdy nowy ma swoją wizję urządzenia pokoju. Kafelki zdobyte z trudem 30 lat temu spracowały się w łazienkach i kuchni. Wówczas kładło się to, co udało się złowić. Potem też nie było lekko, więc ktoś pomalował ściany kibelków olejną chyba farbą na zarąbiście pomarańczowo, bo taką mieli z darów, a owa pomarańcz odłazi płatami. Ale zrobimy pięknie.


Telefon od Oli- szefowej domu dla kobiet. Przesyła starszą mieszkankę, którą mam zabrać do Jankowic. Tam będzie czekała na miejsce w DPS. Ostatni przystanek w jej życiu. Słyszę: “Panią Władzię trzeba przytulać, to takie ciche chucherko.” Jestem dumna z ludzi, którzy pracują w naszych domach!


Nigdy nie liczyłem ubogich, ponieważ nie można ich zliczyć: ubogich się przytula, a nie liczy


Upał niemiłosierny, wyruszamy z panią Władzią i dorobkiem jej życia: walizka, 2 reklamówki i prezentowa torebka z dwoma nowiutkimi pluszakami w środku. Dostała od mieszkanek domu na pożegnanie z Warszawą.


Nie chce się gadać, bo gorąco. Ale podpytuję. Pani Władzia mieszkała na warszawskiej Woli. Całe życie pracowała na czarno. Sprzątała groby, harowała w polu u ogrodników. Mieszkanie miała miejskie, po matce. Był mąż i syn. Kiedy zmieniły się czasy trzeba je było wykupić. Nie mieli kasy. Eksmisja. Wynajmowali póki nie zmarł mąż i syn. Teraz została sama, stara i schorowana. Ma zasiłek 645 zł.


To wszystko opowiadała cichym, spokojnym głosem. A potem, już w ciszy, podziwiałyśmy widoki. Czasem tylko słyszałam: “Pięknie tu.” I raz: ” Mnie jest wszędzie dobrze, mąż i syn na cmentarzu…..”


A ja dumałam: “co ja wiem o życiu?” Mimo dekad spotkań z cierpieniem i bólem tysięcy ludzi, a których to bólów i mnie osobiście przecież nie zabrakło.

Nad-obowiązkowo

Papież Franciszek – z Orędzia na Światowy Dzień Ubogich

Nie możemy czekać, aż /ubodzy/ zapukają do naszych drzwi. Pilnie potrzeba, abyśmy dotarli do nich w ich własnych domach, w szpitalach i w domach opieki, na ulicach i w ciemnych zaułkach, gdzie czasem się chowają, w schroniskach i w centrach przyjęć… Ważne jest, by zrozumieć, jak się czują, czego doświadczają, jakie pragnienia mają w sercu. Przyjmijmy za własne przejmujące słowa księdza Primo Matzzolariego: «Chciałbym was prosić, żebyście nie pytali mnie, czy są biedni ludzie, kim są i ilu ich jest, bo obawiam się, że takie pytania stanowią rozproszenie lub pretekst do unikania dokładnego wskazania sumienia i serca. Nigdy nie liczyłem ubogich, ponieważ nie można ich zliczyć: ubogich się przytula, a nie liczy» Biedni są wśród nas. Jakże byłoby to ewangeliczne, jeśli moglibyśmy powiedzieć z całą prawdą: również my jesteśmy biedni, ponieważ tylko w ten sposób będziemy mogli rozpoznać ich realnie i sprawić, że staną się częścią naszego życia oraz narzędziem zbawienia.