Generalnie żyjemy tym co wszyscy ; codziennym NIE , NIE może Pan iść do sklepu, NIE nie wiem kiedy będzie można.Trudne jest to że niektórzy uważają że to jest jakaś moja gra, że zamknęłam bramę i już się nie chcę w to bawić…
Chociaż muszę powiedzieć że mieszkańcy i tak są bardzo dzielni, nie ma złości czy buntu tylko znużenie i po prostu pragnienie wyjścia. Nie dziwię się – sama też bym wyszła.

W niedzielę ćwiczyłam na mieszkańcach, za ich zgodą i niewielką opłatą – (paczka fajek) pobieranie krwi. Chcę pracować sprawnie przy pobraniach w namiocie – jeśli będzie taka potrzeba. Jako rezerwa, bo na razie Wojtek i Oksana robią to dzielnie. Ja dłuższy czas nie ćwiczyłam pobierania. Czas przyszedł.

Pierwsza zgłosiła się Grażynka. Gdy już miałam wbić wenflon wykręciła rękę z okrzykiem : “nie tu” i pokazała mi palcem “tu” w małą żyłkę poza zgięciem łokciowym. Pomyślałam: dobra jak chcesz, chociaż ja nie czuję tej żyły. Ledwie przyłożyłam igłę i krew poleciała. Grażynka wprawdzie nie wie ile ma lat ale była latami salową w szpitalu.
Potem był Sławek. Żyły wyraźne. Wbiłam się ale krew nie poleciała. Zawiesiłam się a Sławek na to : “dobrze – tylko pchnij tą igłę głębiej.” I oczywiście miał rację. Był krwiodawcą. Potem już szło dobrze.

Gdybym chciała być super wyszkolona to mam też w domu kilku narkomanów. Na pewno niejednego by mnie mogli nauczyć. Może to głupio zabrzmi ale doświadczyłam tej niedzieli mądrości ubogiego, daru ubogiego – tego,że Bóg nas przez nich obdarowuje zupełnie niesamowitymi , niespodziewanymi darami , których akurat teraz potrzebujemy.

Renia

dom dla chorych prowadzi

Renia

-po godzinie w masce. Jak wyglądają medycy po całym dniu?

testy

testy

Jestem w Biedronce z Tomaszem. Większość, powtarzam-większość-ludzi w maseczkach. Młody człowiek na zwróconą uwagę, że może by tak szmatkę na buźkę, roześmiał się szyderczo.

Jestem dzisiaj z Arturem na Św.Krzyżu. Po raz pierwszy od miesięcy. Na chwilkę. Tłumy. W krużgankach klasztoru też . Tylko 3 osoby, nie licząc nas dwojga, w maskach. W lokalnym sklepiku, do którego gnał synek, wiedząc, że można tam kupić jakiś gadżet, patrzono na nas jak na kosmitów. Pani za ladą maskę miała. A my trzymamy reżim, drżymy o naszych mieszkańców, robimy testy, trzymamy naszych ubogich pod kluczem. Poczułam się wyrąbana przez społeczeństwo. Przez polityków, którzy dają przykład również. I przez, skądinąd, bardzo sympatycznego, księdza, który do nas zagadał pod klasztorem. Bez maski. Wyrąbani są w ten sposób również ci, co tracą pracę, firmy z powodu epidemii. Ci, co na kwarantannie, zamiast w pracy. Umordowani medycy i rodzice z dziećmi, którzy nie posyłają jeszcze pociech do placówek. Pokazano nam środkowy palec. Zmęczeni jesteśmy wszyscy. Ale nie solidarni.

Żeby czymś zająć i to pożytecznie, ludzi naszych, wymyślamy zajęcia w terenie. W Jankowicach- postawili pergole. Ważna to rzecz, bo posadzona glicynia ma zwyczaj rozrastać się mocno. Ponoć największa na świecie ma gałęzie długości 150 m. Nie daj Bóg takiej katastrofy u nas. Poszłoby do sąsiadów.

W Krakowie chłopaki pomalowali już wszystko, co się da. Może tak jak za komuny: jedni kopią rowy, drudzy zasypują? Tam ogródek malutki. W innych domach trawa do strzyżenia chociaż jest. W Brwinowie z trawą poszły do kosiarki grządki truskawek, u mnie w Nagorzycach- róże i malwa. Wyhodować rośliny przy domach dla ludzi bezdomnych to wielka sztuka. Ćwiczę to już prawie 30 lat. Posadzisz i przyjdzie człek i ci zetnie. I od nowa. Pan Bóg ma ten sam problem z nami. Co nam dobrego wyhoduje w duszy, to znów przychodzi głupota i strzyże nam to dobro.

Życie z ubogimi to także: zatkana kanalizacja i spalona pompa. W niej: mop, szmaty, ręczniki, połamany styropian. Tak, to wszystko nasi kochani zochcińscy mieszkańcy wrzucali do sedesu. Koszt nowej pompy- lepiej nie wspominać. Winnych nie ma, poczucia winy takoż. No to nie było obiecanego grilla. Chociaż tyle.

Dwie nowe mieszkanki w jednym z domów. Zabrane z miejsca, gdzie nie było NIC. Po prostu. Łóżka, pościeli, talerza, garnka, nic, nic, nic. Wody też nie. I prądu. Pomoc społeczna oznajmiła, że ich to nie interesuje, bo panie się do nich nie zgłosiły.

Wykąpane, ostrzyżone. Oczywiście najpierw przeszły testy na koronę. Młodsza, lat ok.20, wannę widziała po raz pierwszy w życiu. Akcja Błażeja i Jankowic.

Ostatnie dni upłynęły nam pod znakiem synkowego świrowania. Demoleczka w domu, potem skok do wanny w ubraniu i w butach. A jednak go wykąpałam! Po czterech godzinach zabiegów i sztuczek. Bez dresów i klapek, w nowej, czystej wodzie. Ten typ tak ma co jakiś czas. I dziesiątki telefonów w międzyczasie, w tym z pretensją, dlaczego nie opisałam, nie oddzwoniłam, nie nagrałam jakiejś wypowiedzi, która niewątpliwie świat zbawi. Świat zbawiła Miłość i rozwścieczony synek w dresie i klapkach w wannie pełnej wody, z ryzykiem ataku padaczki, ważniejszy niż filmik czy mail. Sorry, takie mam priorytety. Nie gniewajcie się zatem.

Nadobowiązkowo

Kontemplować chwałę Boga,bracie Leonie- tłumaczył Franciszek- odkryć, że Bóg jest Bogiem, Bogiem na wieczność, będącym ponad tym, czym jesteśmy lub możemy być, radować się w pełni z tego, że jest, zachwycać się jego wieczną młodością, składać Mu dzięki za Niego samego i z powodu Jego nieskażonego Miłosierdzia, to jest najgłębszym wymaganiem miłości, którą duch Pana nie przestaje rozlewać w naszych sercach. To właśnie oznacza mieć czyste serce. Nasza nicość, widzisz, jeśli zostanie zaakceptowana, staje się wolną przestrzenią, gdzie Bóg może dalej tworzyć. Bierze biedaka za rękę, wyciąga go z błota i sadza między książętami.

-Jak więc to zrobić?-zapytał Leon.

-Trzeba po prostu nie zatrzymywać nic dla siebie. Wszystko porzucić, nawet to przykre uczucie nędzy. Oczyścić miejsce. Zaakceptować bycie ubogim. Wyrzec się wszystkiego, co ciąży, nawet ciężaru naszych win.Bóg jest, to wystarcza. Serce staje się tym sposobem lekkie, nie czuje już swego ciężaru, niczym skowronek otoczony przestrzenią i błękitem. Jego pragnienie doskonałości przemieniło się w zwykłe i czyste pragnienie Boga.

Maszerując za Ojcem, Leon słuchał poważnie, ale w miarę posuwania się czuł, że jego serce staje się lżejsze i ogarnia go ogromny spokój.

wg. Eloi Leclec “Mądrość Biedaczyny”

św.Franciszek i brat Leon
św.Franciszek i brat Leon
El Greco