Od wielu tygodni nie przyjmujemy nowych ludzi do domów, żeby uchronić obecnych mieszkańców przed chorobą. Kombinowałam, co tu by zrobić. I stał się mały cud, taki cudzik po prostu. Przyjaciele podsunęli pomysł, gdzie szukać kasy na testy. Kasa dotarła zza morza. Nic złego na Wujka Googla nie mówcie od tej pory w mojej obecności. Pani Prezydentowa spowodowała, że na podwórku domu dla chorych stanął jeden namiot, rączkami Panów Strażaków postawiony, a dzielni Terytorialsi, niezdziwieni moją prośbą, przybiegli chętnie z drugim namiotem. Miasto pożyczyło barierki, przenośny kibelek stanie w poniedziałek, Doktor Paweł Szczuciński, co ćwiczył na własnej skórze w szpitalu w Lombardii walkę z wirusem, przyjedzie we wtorek z Kielc szkolić naszych w temacie środków ochrony osobistej i – w środę zaczynamy.


Będziemy mogli chętnym ludziom bezdomnym robić testy, tak, żeby schroniska mogły bez obaw zapewnić im pomoc. Testy wykonuje oczywiście specjalistyczne laboratorium.

Upłynął mi ten tydzień na telefonach i mailach, coby to wszystko poszło szybko i sprawnie. Nasi ludzie też się uwijali. I co się okazuje- łańcuszkiem tak różnych dobrych ludzi można? Można. Ufam, że choć jednej osobie pomożemy, a może wielu.



Przy tej okazji testy zrobiliśmy wszystkim tym, którzy mają kontakt z naszymi mieszkańcami. Artur też się załapał i był dzielniejszy niż niejeden facet. O masce można zapomnieć w jego przypadku, ale dezynfekujemy go solidnie. Uwielbia jeździć do Jankowic, bo wie synek dobrze, że mają wielką bibliotekę i może sobie nagrabić książek. Bierze oczywiście Ulkę. Po jakimś czasie mu się książki nudzą i wymieniamy na inne. I tak nam minął dzień jeden.

synek ze zdobyczą, o masce zapomnijmy

z ks.jackiem i Ulką

Tutaj, w kaplicy w Nagorzycach jesteśmy wszyscy razem mimo kwarantanny.


Doktor pewien, co serce ma dobre, zadzwonił, że niedaleko nas jest rodzina w dramatycznej sytuacji. Błażej tam zajechał z obiadem. Problem był jeden: w domu nie było nic. Po prostu NIC, w tym talerza, widelca, łóżka, krzesła, stołu, prądu, wody itd. Szybka akcja znalezienia materacy, pościeli, jednorazowych naczyń, konserw. I oczywiście popsuł się w tym momencie nasz staruszek-samochód. Upchnęliśmy w inny, mniejszy. Dziś Błażejowi udało się lokatorki namówić na przenosiny do Jankowic, przynajmniej na jakiś czas. Zrobimy test i zabierzemy do nas. A już myślałam, że nic mnie nie zdziwi.


Nadobowiązkowo


Królestwo Boże polega na poczuciu, że jesteśmy wolni od posiadania, a ta wolność umacnia nas w owym związku, w którym wszystko jest miłością-miłością ludzką i boską. Niczego nigdy nie należy gromadzić- niczego prócz samego Królestwa Bożego.
Tak więc powinniśmy odrzucać jedną rzecz po drugiej, by postępować naprzód jako wolni-wolni od bogactwa. Czy nigdy nie zauważyliście, ze wzbogacenie zawsze oznacza zubożenie na innym szczeblu? Wystarczy powiedzieć: “Ten zegarek należy do mnie” i zacisnąć na nim dłoń, by trzymając się kurczowo owego zegarka stracić możliwość schwytania tą dłonią czegoś innego.
A jeśli będziemy myśleć tylko o naszych bogactwach, jeśli zamkniemy serce by pilnować tego, co w nim jest, by nigdy tego nie utracić, stanie się ono tak małe, jak to, co jest w nim zamknięte.
Jeśli to jest prawdą, to z chwilą gdy staniesz na twardym gruncie, gdy uprzytomnisz sobie, że nie
posiadasz niczego, jesteś już na skraju Królestwa Bożego, jesteś bliski uświadomienia sobie, że Bóg jest miłością i że podtrzymuje cię tą miłością.

Metropolita Antoni Bloom