Witajcie w świecie sierściuchów. Połączenie w parę Artura z Ulą idzie powolutku. Na razie polega na pasieniu dziewczyny chrupkami, które mają służyć zadzierzgnięciu przyjaźni. Alarm padaczkowy trenowany na Tomaszku wychodzi. Pies na widok upadającego człowieka naciska specjalny przycisk. Jeszcze wiele pracy, żeby wszystko zgrać.

Od czwartku jazda była. Dzięki, Pipi, że wsparłaś i zaopiekowaliście się z Tomkiem synkiem, Grzegorzem, papugą, rybkami, 5-cioma psami, a nawet myszką, która biegała po Arturowym pokoju. Nie, Pipi, to moja kumpela, więc nie zabiła, tylko wyniosła. Myszka z pewnością już jest z powrotem w domu.

Ja tymczasem zwiedzałam Kościół nasz katolicki. Najpierw we Wrocławiu, na Forum Młodych. W towarzystwie zacnym i uczonym, ja myszka mała. O Kościele na krawędzi było. Odchodzenie młodych, brak powołań itd. O prawdzie i przejrzystości, o sojuszu tiary i korony czyli uwikłaniu części “naziemnego personelu” Kościoła w związek z konkretną partią, o zmieniającym się świecie i kościelnej mentalności, która nie zawsze nadąża i nie zawsze rozumie i rozeznaje zmiany, a to jest warunkiem głoszenia Ewangelii. Czyli o zgubnej metodzie pływania po wierzchu.

Mój kochany kocie Garfieldzie. Informuję cię z przykrością, że masz konkurencję. Koty rektora seminarium są co najmniej tak piękne jak ty!

Norweskie ponoć, rektorskie z pewnością

O.Paweł Kozacki nazwał to, co widzę od dawna, lecz nie potrafiłam sprecyzować: współczesny człowiek żyje w świecie niejako płynąc po powierzchni. To, że dziś jestem tu, że ślubuję np. w zakonie czy małżeństwie na zawsze, wcale nie oznacza “na zawsze”. Jak mi się coś bardziej spodoba lub dotychczasowe znudzi, to mogę zmienić. Odejść z zakonu, od żony/męża, zmienić pracę, kraj, mieszkanie-bez bólu i żalu. Życie bez rzeczywistych zobowiązań. Niby człowiek jest homo viator niejako z natury, na tej ziemi, lecz chyba nie w taki sposób. Miłość, przyjaźń, zakładają bowiem wierność i odpowiedzialność. Miłość trzeba budować. A żeby coś zbudować, trzeba być na budowie. Wiem coś o tym, bom spędziła czasu kawał na budowaniu i remontach.

Kościół wcale nie na krawędzi spotkałam w Rokitnie. Sanktuarium Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej! Niestety słucha okropnie ode mnie daleko! 6 godzin jazdy.

Rekolekcje dla wolontariuszy Caritasu. Normalni ludzie, normalny ks. dyrektor, normalny biskup.

Szare dobro-wolontariusze Caritas z Dyrektorem/po lewej i Biskupem/w środku/

Ludzie przeważnie starsi, w swoich parafiach wspierający biedę. Każdy z własnymi kłopotami, często ciężkim życiem za sobą. A jednak- kawałek siebie dają innym, obcym, choć w Kościele nie ma obcych, tylko bracia i siostry. Szare dobro, bez fleszy, podtrzymujące ten świat.


Jeśli przeto otworzysz dłonie swoje ubogim, to i Chrystus otworzy podwoje swojej bramy abyś wszedł jako właściciel do raju

św.Cezary z Arles VI w.