Dni Ubogich. Mamy je co prawda 365 razy w roku, ale …..W Krakowie nasza ekipa od tygodnia wspiera imprezę. Chyba największą w Polsce. W Zochcinie będą ciasteczka, kawa i oranżada. Spoko, jako deser, nie danie główne. Miałam tam dzisiaj przemówienie na temat pracy. Akurat zadzwoniła Meli, moja córka, kiedy kończyłam ostatnie słowa, raczej brzydkie. “Acha, powiedziała, masz nauki moralne, słyszę”. Cóż, czasem trzeba przemówić, żeby dotarło. Zamiatanie liści, pomoc przy sprzątaniu itp. Dla wielu z naszych to nie jest naturalne, że trzeba o swój dom zadbać. Albo nigdy się z tym nie zetknęli, albo przestali się traktować jak ludzie. I musimy tę lekcję odrabiać do skutku.

Tomasz z Krakowa

Zaczęło się. Mieliśmy sporo pracy na stanowisku. Ludzie intensywnie grali w ping-ponga, piłkarzyki i korzystali z mini-siłowni. Nawet osoby starsze walczyły o nagrody. Na rowerach trzeba było przejechać 5 minut na parasol, 10 minut na termos/bidon a za mniej niż 5 dawaliśmy kubeczek. Udało się zorganizować turniej w ping-ponga. Piłkarzyki cieszyły się powodzeniem (zwłaszcza wśród byłych więźniów). Nie udało się co prawda rozegrać turnieju bo nie zebraliśmy wystarczającej ilości drużyn jednocześnie. Poza tym były wydawane posiłki, herbata i kawa. Pomagali wolontariusze w cywilu i w habitach. Mamy obstawy straży, straży miejskiej i ochroniarzy. Zabezpieczenie medyczne opanowali Lekarze Przystani Nadziei ( w siedzibie Arcybractwa) i wojsko. Ojciec Wawrzyniec prowadził rekolekcje dla zgromadzonych w Namiocie Spotkań. Padamy na pyszczki, na szczęście z uśmiechem na twarzach.

godziny przygotowań- składanie wszystkiego, co się złożyć da

Główny motor-ks.Inf. Raś i Jasiek, Tomasz, Miki w namiocie spotkania. Brakuje Julii- mózgu całej imprezy. Nie znam osobiście, ale podobno wystrzałowa dziewczyna

 turniej ping ponga

Takiego mema bracia zrobili Mikołajowi, kiedy wykończony przystanął wieczorem, po sprzątaniu namiotu.

żarcie się znalazło

 jazda na rowerku po parasol

A jeszcze kilka lat temu, kiedy robiliśmy Święto Ubogich, które jest tradycją w naszej Wspólnocie, pewien biskup krzywił się i stwierdził, że nie ma czegoś takiego w Kościele i on swoim kapłanom uczestniczyć w tym nie pozwala. Na szczęście sytuację uratował ks.Adam Boniecki i imprezy poszły. Potem – w Roku Miłosierdzia – w Warszawie- wspólnie z Misją Kamiliańską i Wspólnotą św.Idziego rozpętaliśmy też niezłą imprezkę mimo oporów części środowiska, ale z uczestnictwem Kard.K.Nycza. A teraz – proszę- sam Papież klepnął sprawę: Roma locuta, causa finita*. Wszystko dojrzewa w odpowiednim czasie.


Dwóch miłych panów po raz kolejny przywiozło dziś wieczorem Mateusza. To nasz stary mieszkaniec. Stażem, nie wiekiem. Już był na prostej kilka lat temu, ale popłynął. Trzy tygodnie temu ci sami dobrzy ludzie dostarczyli go z Ostrowca, z ulicy. Poszedł następnego dnia. Po czym nabierał dobrych ludzi, że potrzebuje pieniędzy, bo siostra każe mu zapłacić za dom, co, rzecz jasna jest bzdurą. Dziś nie byłam “dobry ludź” – dla dobra Mateuszka. Dałam kanapki, wodę i plecak. Panowie odwieźli go z powrotem na ulicę lub dworzec, zgodziwszy się ze mną co do metody terapeutycznej. Ciepło jest. Ma w poniedziałek zgłosić się do MOPS-u. Postarać się o miejsce w schronisku, ogarnąć. Nie liczyć, że po każdym zapiciu dobrzy ludzie, jak taksówka, podwiozą do naszego domu. Trochę “pupa zmarznie” to rozum zacznie powracać. Może załapie.


Pan Bóg nie chce, żeby Mateusz pił, śmierdział, spał na ulicy. Nie chcieć jednak musi także sam Mateusz. A my mamy stworzyć przestrzeń, w której będzie mógł nie-śmierdzieć, nie-pić i nie-spać na ulicy. I czuć się potrzebny. I to robimy. Czekamy zatem, aż Mateusz zechce.


W rankingu najpiękniejszych “przytułków” w Europie spadliśmy na drugie miejsce z naszym domem w Jankowicach. Przebił nas kard.K.Krajewski ze swoim pałacem w Watykanie, który Papież przeznaczył dla ludzi bezdomnych, a wyposażył Hilton, a obrazy na ścianach pochodzą z piwnic Watykanu. Nooooo! Nie mamy szans! Ogromnie mnie to cieszy i aż zadzwoniłam z gratulacjami. Jeśli w Kościele możemy mówić o wyścigach, to tylko w czynieniu dobra. Nie ma mowy o konkurencji, zawiści, pomniejszaniu zasług innych. To znaczy, niestety, mowa bywa, a być jej nie powinno. Zwycięstwo jednego jest radością wszystkich. “W dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”/św.Paweł/

Każde dobro jest naszym wspólnym. Najpierw w Kościele, potem we wspólnocie człowieczeństwa. Dobry czyn, dobre słowo powiedziane przez wierzącego w Chrystusa, Żyda, muzułmanina, buddystę, niewierzącego buduje pokój, a Bóg niczego innego nie pragnie od zarania dziejów, jak pokoju między swoimi dziećmi.


* Rzym przemówił, sprawa skończona. Znaczy: wypowiedź papieża kończy sprawę i jest wiążąca dla wiernych.