Kilka dni temu rozmawiałyśmy z Tamarą o życiu. Nie ogólnie, tylko szczegółowo: o naszym życiu. Jeszcze 3-4 lata temu miałyśmy wrażenie, że można już żyć w miarę spokojnie, robić cośmy wybrały- udało się zbudować nasz, niejako wewnętrzny system wspierania tych, których nikt nie chce poprzez różne domy, współpracę z pomocą społeczną, służbą zdrowia itd.

Niestety- walka, jaką musieliśmy toczyć to mały pryszcz w porównaniu z obecną. To się nie skończyło. To się dopiero zaczyna. Idiotyczne prawo wiążące nam ręce w efektywnej pomocy, kryzys w służbie zdrowia i generalnie – brak pieniędzy na biedaków, chorych i starych ludzi, których coraz więcej, w tym także wśród ludzi bezdomnych. W tej sytuacji najsłabszy spada na ostatni szczebel drabiny. A biurokracja radzi sobie z problemem całkiem nieźle. Tak długo obraca papierami, aż człowiek umrze u nas.

drabina społeczna

pisze

Tomasz

Jakiś czas temu pisałem o Kazi, Śmierć przez duże “Ś” w końcu ścięła kłos życia Kazi. W sumie nie zostało już wiele do ćwiartowania. W drugiej części “Aladyna” od Disney’a pod tytułem “Powrót Dżafara” jest pewien cytat: “Przecież Dżinny nie mogą zabijać!” na to pada odpowiedź Dżafara w postaci Dżinna “Ale bywa, że śmierć staje się wybawieniem od męki”. W tym krótkim cytacie jakby nie patrzeć bajki zawiera się pewna mądrość. Czasem kiedy ktoś już cierpi wystarczająco długo- na przykład na oddziale intensywnej opieki medycznej, to bliscy modlą się o dobrą śmierć aby ich ojciec, matka, brat, siostra czy też babcia lub dziadek nie cierpiał. Wyjątkiem jest kiedy cierpi dziecko. Wtedy zawsze modli się o cud. Kazia już się nie męczy. Być może w jej ciele po drugiej stronie ma nogi, nie ma sączących się ran. Trzeba będzie poczekać aby zobaczyć.
Do Kazi jeździł Błażej. Raz opowiadał jak prosił Kazię o podpis na podaniu do ZOL-u. Pani Kazia tak ciężko oddychała, Błażej tak bardzo chciał usłyszeć co Kazia szepcze pod nosem.
Błażej: Pani Kaziu, co chce Pani powiedzieć?
Kazia: S… Sss..
Błażej: soczku?
Kazia: Sss… Sss..
Błażej: Poprosić siostrę oddziałową?
Kazia: Ssspierdalaj.
Dzień później dzwoniła socjalna z MOPSu Kazi, aby zapytać kiedy Kazia podpisze papiery o ZOL. Kuba z Błażejem na zmianę próbowali wytłumaczyć, że no nie da rady. Wszyscy przewidywaliśmy, że tak to się skończy. Śmierć rzeczywiście stała się wybawieniem od męki.



Następna historia coby dzień jeszcze zdołować. Zadzwoniła do mnie pewna Pani, która straciła jedyną córkę. Dzwoni przeważnie jak już jest zdecydowanie źle. Ostatni kontakt mieliśmy z nią około 4 miesięcy temu. Teraz oprócz depresji, ostrej diety okazało się, że ma stomię, 550 zł miesięcznie, waży 45 kg i do opłacenia mieszkanie. Pytam się teraz wszystkich polityków: gdzie Wy jesteście? Pytam dalej: co można dla tej Pani zrobić? Bo dziecka jej nie oddamy….
Zaproponowałem zrezygnowanie z obecnego mieszkania, aby bohaterka tej części na razie przeczekała w jednym z naszych domów, a potem może DPS. Boję się, że niestety odrzuci propozycję. Z funduszem stypendialnym postanowiliśmy jej pomóc. Napiszę list w jej imieniu oraz prześlę kopię jej decyzji o stopniu niepełnosprawności. Zastanawiam się, ile pecha może mieć jedna osoba. Bo Pani, o której piszę tak jakby miała na sobie jakąś klątwę. Jak po takich razach można znaleźć siłę by żyć, aby wstać? I uwierzcie mi, sam bym sobie przywalił w twarz jakbym miał przy tej Pani rzucić banałem w stylu: “Bóg tak chciał”, albo innym: “co Cię nie zabije to Cię wzmocni”.


a teraz ja

Dzwoni Renia z domu dla chorych. Miejsc tam już nie ma. Przywieźli panią Danusię. Ze szpitala przywieźli. Trafiła do niego z powodu zapalenia płuc. Ważyła przed wyjazdem 35 kg. Teraz waży 25 kg. Szpital, owszem, wyleczył zapalenie, podniósł wszelkie możliwe wskaźniki, odleżynę zrobił wielkości talerza, a następnie wysłał do nas. Pani jest nosicielką jakiejś bakterii, więc dzielny szpital napisał, że wymagana jest izolatka. Izolatkę to my możemy zrobić najwyżej w /sorry/ kiblu, bo na korytarzu pod tymże leży już od roku pan Władzio, który jest nosicielem innej bakterii. OD ROKU walczymy, żeby przyjęła go odpowiednia placówka. Pisma do wszelkich instytucji, papiery składane i odrzucane, żaden ZOL ani DPS nie chce. My chcieć musimy, boć to człowiek przecie. Tyle, że biedak, więc do DPS-u gmina musi dużo dopłacić, a poza tym ma bakterię, więc się nie nadaje, do ZOL-u też za biedny.

A panujący nam władcy ustanawiają zasady: po 4 miesiącach pobytu w schronisku człowiek musi trafić do DPS. Chyba im naszego Władzia przywieziemy do urzędu. I dorzucimy jeszcze kilku innych naszych, np. pana Zdzicha, który jest kompletnie bez głowy, nic nie zrobi, wymaga całodobowej opieki, cewnikowania, karmienia, pojenia. Jedyną rzeczą jaką potrafi, to pluć na opiekunów. Mówi, a jakże: “k…..rwa szmata” powtarza. Czyli zdolny do pracy! Walka o umieszczenie go w systemowej placówce trwa od szeregu miesięcy. Jasne, że nie jest na początku tylko na końcu kolejki.


Twarz Chrystusa / Irolli Vincenzo/

Pani Kazia, pani Danusia, pan Władzio, pan Zdzicho mają twarz. Twarz Chrystusa. Ewangelia idzie w poprzek systemów społecznych tworzonych przez silnych i dla silnych.

A żebyśmy się nie nudzili to:

Właśnie 10 osób musiało zapisać się na ……kurs organizacji pomocy społecznej. De facto powinien to być kurs dezorganizacji pomocy społecznej. Koszt 3 tys. na łebka= 30000 zł. Nawet Tomasz, absolwent polityki społecznej UW nie ma uprawnień do prowadzenia….schroniska dla ludzi bezdomnych. Renia i inni, którzy od lat w tym siedzą i mają w małym palcu wiedzę na rzeczony temat. Ale bez tego papierka nie mogą prowadzić schroniska. Dojeżdżać więc będą dla rozrywki do Buska, 170 km ze stolicy, w weekendy. A kto w tym czasie będzie z mieszkańcami? Oczywiście sami musimy za ten absurd zapłacić. Ale biznes /nie nasz, niestety/ się kręci. I wyobrażacie sobie, Czytelnicy, taką kasę wyrzuconą w błoto? Kasę na biedaków. Nóż otwarty w mojej kieszeni zrobił już dziurę w habicie. Przecież codziennie się szczypiemy, żeby utrzymać ze 300 osób.

Z dobrych wieści: to jest Ula. Ula ma łap 4, kolor czarny, rasa-labrador. Ula ma za zadanie być pierwsza w Polsce. Potem może inne Ule będą asystowały ludziom chorym na lekooporną padaczkę i informowały otoczenie o ataku. Na razie Ula jest w szkole, daleko, w Gdańsku. Potem przyjedzie do Artura. Daj Boże, żeby się udało. Dla Artura i innych.

Nad-obowiązkowo

Daj mi Panie,
łaskę szacunku dla twarzy
i obym nigdy im nie odebrał oblicza
szukając zagarnięcia dla siebie przemijającego piękna,
i zbierania przy ich żyjącym ciele
owoców, które dojrzewają dla innych.
Daj mi nigdy nie zamykać oczu
na twarze o innych kolorach
na twarze brzydkie i dla mnie odpychające.

Daj mi, Panie,
odrobinę Twojej nieskończonej czułości
odrobinę tylko, błagam,
a moje spojrzenie na twarze
będzie pieszczotą, która rozgrzewa.
Daj mi, Panie, odrobinę czystości,
a moje spojrzenie na twarze
będzie jak szafir błyszczało w ciemności
i uwolnię pieśni długo skrywane
i pozwolę zbyt długo tłumionym krzykom krzyczeć,
popłyną łzy
zakwitnie uśmiech
i ja
usłyszę śpiew i płacz twarzy
i -niewypowiedziana tajemnico-
usłyszę Twoje, Panie, zaproszenie
do śpiewu i płaczu z nimi,
z Tobą Panie.


ks. Michael Quoist- pisarz, duszpasterz, 1921-1997