Nadrabiam zaległości z dwóch tygodni, więc drugi post dzisiaj. Młodzi mają głos.

ratownik medyczny, polityk społeczny

Tomasz

wraz z żoną, Leną, pracownikiem socjalnym, prowadzą dom dla ludzi bezdomnych w Zochcinie i wspierają dom w Jankowicach.

Więc dużo się dzieje, jak to zwykle u nas. Dopiero co wróciliśmy z fundacyjnej wycieczki, a już dzisiaj pracowałem z naszym ulubionym Psychiatrą w nowych warunkach w Jankowicach.
Tak, w końcu mamy gabinety z prawdziwego zdarzenia. Doktor stwierdził, że nie przyzwyczajony jest do “luksusowych warunków pracy”. Z naciskiem na bardzo wygodne krzesła. FORTE: kochamy Was!
Dzisiaj mieliśmy około 12 pacjentów. Aby dojechać do naszych chorych Doktor wyjeżdża o 5 rano z oddziału w mazowieckim. U nas jest około 10:00. Widać, że robi więcej niż musi, ze zmęczenia zaliczył drobną stłuczkę ze słupkiem na parkingu. Na szczęście mój teściu zrobił zderzak w sposób, który nie powoduje dyskomfortu wzrokowego. Specjalista pewnie poprawi. Doktor, zanim poprosił Wowę o pomoc, zapytał czy mamy jakiegoś pensjonariusza, który zna się na takich awariach. Więc odpowiedziałem, że co prawda zderzak pensjonariusz może zrobi, ale prawdopodobnie coś innego zepsuje przy okazji.


Co do tytułu. Oprócz pracy z Doktorem, gdzie byłem po “cywilu” pomagałem mojemu dzielnemu szwagrowi Kubie z naszą nieszczęsną Kazią. Kazia w niedzielę jedzie na kolejną operację, tym razem usuwają jej biodro. Kazię zabierają po kawałku, najpierw stopy, potem kolana, uda. W ten sposób odbiera swoje Śmierć (przez duże “Ś” w nawiązaniu do pewnej książki). Po kawałeczku, coraz bardziej i bardziej. Nie bawi się w zawał serca ani w wylew. Po prostu, czerpie sadystyczną radość z tego, że Kazia zapracowała na swój stan. Bo przecież to nie Śmierć uzależniła naszą biedną Kazię od alkoholu, psychicznego konkubenta i ulicy. Kazia podjęła za dużo złych wyborów, a Śmierć po prostu jest konsekwencją tych wyborów.
Mój mundur ratownika medycznego mimo, że powinien być domeną karetki, którą nie jeżdżę to jest ostatnia i pierwsza linia obrony przed tą Śmiercią. Świadczy o tym, że Kazia może mieć nadzieję, że wiem co robię. I mimo, że poza karetką nie wygląda tak profesjonalnie to i tak widziałem, że Kazia patrzy na mnie jak na kogoś kto jej pomoże. Obrońcę przed Śmiercią. Z Kubą, ksywa Amisz, wykąpaliśmy Kazię aby na jutrzejszą potyczkę była czysta i pokazała Śmierci, że ta jej nie zaskoczy. My ratownicy jesteśmy często osobami, które kiedyś mogłyby uchodzić za cyrulików lub felczerów. Pierwsza linia przed zaawansowaną i specjalistyczną medycyną. Nasz profesjonalizm lub jego brak rzuca światło lub cień na cały niewydolny NFZ. Prosiłbym aby pozostałe szczeble, które będą Kazię jutro przygotowywać do operacji też wykazały odrobinę empatii i profesjonalizmu. Bowiem Kazia jest bezdomna, ale to traktowanie gorsze od mopa zabiera jej resztki ludzkiej godności.

Ja jako ratownik medyczny pracujący poza systemem staram się nie zhańbić munduru. Każdy fartuch i kitel to też mundur. I też proszę wszystkie wyżej wymienione fartuchy i kitle o poważne traktowanie i przede wszystkim ludzkie traktowanie. Z ludzkim ciałem obrabowanym przez Śmierć obchodzimy się z godnością, więc z żywym jeszcze człowiekiem też powinniśmy.
Jestem dumny, że noszę mundur:

Dzisiaj z Błażejem i Dorotą uzupełnialiśmy leki w podajnikach. Najpierw trzeba było uporządkować dokumentację i pozapisywać dawki zgodnie z zaleceniami. Zeszło nam od 16 do 20. Ale udało się.
W międzyczasie Kuba latał za naszym “Korsakowem”, aby przypadkiem się nie zgubił. Ostatecznie “Korsakow” skończył podlewając trawnik na patio- o dziwo wodą a nie własnym moczem. /ksywka kompletnie odlecianego mieszkańca chorego na zespół Korsakowa, częsty skutek alkoholizmu/.
W Zochcinie jak zwykle robota szuka człowieka. Malowanie licznych elementów drewnianych. Niektórzy z mieszkańców biorących udział w tej szczytnej akcji mają pretensję, że dostają za mało fajek. Więc mimo wielkiej niechęci muszę po raz kolejny przypominać, że a) papierosy nam nie lecą z nieba, b) dwie paczki powinny starczyć przynajmniej na trzy dni (w Jankowicach jedna paczka dostającym musi starczyć na 2 dni, chyba że moja mama ma gest za wybitną pracę), oraz c) w zasadzie można tutaj jeszcze coś wymienić ale już mi się zwyczajnie nie chce.
I tak się to kręci.

rozkładanie leków


Poza tym śledzę trochę sytuację i zastanawiam się jak jeden Polak może bić drugiego Polaka. Jaki by ten drugi nie był to jak taki patriota może sobie potem spojrzeć w lustro i powiedzieć: odwaliłem kawał dobrej roboty bijąc tego “pedała”. Celowo przejaskrawiam to ostatnie słowo. Jak ten jeden z drugim dumny Polak cieszy się, że pobił nastoletnie dziecko. Pytam dalej: jak możesz być dumny nosicielu polskiej flagi z pobicia swojego brata? Bo obywatelstwo polskie nie ogranicza się tylko do katolików urodzonych z sercem po prawej stronie. A z tego co rozumiem to abp. Jędraszewski tęczową zarazą nazywa każdego kogo określa się tym mianem LGBT. Możemy się z nimi nie zgadzać, ale ku…a dajmy im żyć. Możemy krytykować konstruktywnie ale nie bić. No co to jest? Bo na pewno nie patriotyzm. A już z pewnością nie chrześcijaństwo.

Dumny katolik? Wstyd mi, że należę do Kościoła, który kogoś nazywa swoim wrogiem. To chyba Szymon Hołownia napisał kiedyś, że Kościół nie może nazwać kogoś swoim wrogiem bo z miejsca jest przegranym. Nawet Jezus, którego tak twierdzimy, że wyznajemy wybaczył swoim oprawcom. Bo przypominam, że książki Jacka Piekary o Chrystusie zstępującym z krzyża i każącym swoich oprawców to alternatywna rzeczywistość wykreowana przez zdolnego pisarza. A jedyny moment kiedy Jezus w Ewangelii podnosi głos i dostaje piany na ustach to wtedy, kiedy widzi kupców wewnątrz Świątyni w Jerozolimie podczas szabatu. I wypędza kupców z biczem w ręku ponieważ kalają Dom Jego Ojca.