Tomasz

Prowadzi z żoną dom w Zochcinie. Absolwent Polityki Społecznej UW, ratownik medyczny

Pamiętam, że na studiach z polityki społecznej zdarzyło mi się pisać eseje (nie tylko dla siebie). Potem uprzytomniłem sobie, że wielcy pisarze często piszą pod pseudonimami. Więc postanowiłem, że odniosę się do pewnego radnego z Krakowa pod pseudonimem: Letho z Gulety. Kto to jest i po co to zostawiam do odnalezienia w odmętach internetu.
Napiszę, bo ta postać w utworze, z którego pochodzi, dokonuje czegoś w imię ochrony tego co trudno powiedzieć, że kocha ale jest mu bliskie. Jest dla niego niczym dom i praca jednocześnie. A więc:

Drogi Radny,
Czy kiedykolwiek głodowałeś? Czy kiedykolwiek musiałeś się upodlić do tego stopnia, że żebrałeś? Jeśli w którymś pytaniu powyżej odpowiedziałeś, że tak to czemu masz pretensje do żebrzącego? Skoro sam to robiłeś, lub głodowałeś. Jeżeli nie, to zaraz, czemu zakazujesz swymi uchwałami, tego innym? Nie musiałeś, drogi Radny walczyć o życie będąc na ulicy czy musiałeś? Ale tak szczerze. Wydaje się być niezwykłym przypadkiem, że chcesz drogi Radny porządkować Planty na cztery miesiące przed wyborami do Parlamentu i Senatu. Przejawiasz zatem mentalność typowego rajcy, który to przez cztery zimy nic nie poradził na narastający poziom żebraków w zacnym Krakowie lecz, na cztery miesiące przed dużymi wyborami się uaktywnia. Niezwykły to przypadek.
Pomysł Waść Pana nie jest nowym jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Sopot walczy z Zupą na Monciaku, żeby nie była na Monciaku. Bo przecież te nieochędożone żebraki psują obraz zacnego grodu nadmorskiego (tudzież kurortu). I drogi Rajco, na razie im to nie wychodzi.
Chcesz drogi Innowatorze myśli społecznej aby żebraki sprzątały ławki? Śmieci zbierały bądź zamiatały ulice? To najpierw zastanów się, czy sam byś to robił za talerz zupy. A potem pomyśl jak prowadzić ewidencję takiego rozliczenia za talerze zupy i bandaże i poświęcenie wolontariuszy.

I nie wiem, czy Radny sobie zdaje sprawę, ale już Kraków pozbywa się bezdomnych wysyłając ich to ośrodków dla bezdomnych byle dalej od pięknych Plantów. Tyle, że te dalej ma ograniczone zaplecze. U nas jest dobrych parę osób.
Podobnie jak większość miast. Paradoksalnie w Warszawie- stolicy naszej Republiki, z problemem walczą- czasem głupio ale jednak. Poznań również, jednak tam prezydent jest swój chłop i nie boi się wyzwań.


Piwo, drogi Radco słynie z tego, że rozwiązuje języki. Czyli jakby z Tobą drogi Urzędniku usiąść do stołu z piwem to może byś sam opowiedział po co ta cała maskarada, z dochodzeniem prawdy. Mam prośbę drogi Radco, jak masz ochotę na walkę frazesami na Księdze Twarzy i ruchomymi obrazkami to zwołaj debatę uniwersytecką (może być w formacie oksfordzkim) i wyzwij środowiska pozarządowe do porządnej bitki. Możesz wziąć te obrazki z serwowaniem piwa jako skałę, do oparcia swojej opozycji. A Zupa na Plantach i paru innych użyje swoich argumentów dla propozycji.
Wygrany przeprasza, za to że coś robi albo nie robi. Chyba, że Radca woli formułę pojedynku na ubitym ringu. Wtedy sam chętnie podejmę wyzwanie.
Pozdrawiam:
Letho z Gulety*
**Nie roszczę, żadnych praw do imienia użytej postaci, pełne prawa ma CD PROJEKT RED. Użyłem tego pseudonimu aby metaforycznie określić stan myśli na temat pewnego krakowskiego radnego. /Tomasz/


Poza tym z Leną walczymy z sforą psów pod naszym płotem. Na naszej wsi kiedy nasze przybłędy naskoczą na kogoś to policja przyjedzie aby sądem postraszyć. Kiedy nam jako schronisku cudze psy niszczą wszystko to sąsiedzi nabierają wody w usta i mówią: przecież mały jest, nic nie zrobi albo nie będę zamykoć (celowy błąd stylistyczny) bo łón (pies) daleko nie chodzi.


Stasiek powrócił po przesłuchaniach. Oczywiście alimenty. Pojawił się też nowy mieszkaniec. Też nie za bardzo wie, co się dzieje wokoło ale ma depresję poalkoholową i niedawno opuścił odwyk. To przyjęliśmy jak setki podobnych przedtem. Obecnie mamy takich kilku: Strażak, spalił sobie chałupę- całą rentę umie wydać na kaszankę, Nowy- no po prostu nieogarnięty w wieku 46 lat do tego alkoholik z lekkim upośledzeniem, Indianin- miłośnik psów, w życiu spożył wszystko co się nie nadaje do spożywania, ale jako jeden z nielicznych umie cokolwiek zrobić. I jest podporą wszelkich prac fizycznych. Dalej Zbig, po wylewie ale pracuje bardziej niż zdrowy- ma ogromne problemy z nogami, Sławcio- lubi hydroksyzynę. A wcześniej każdy taki sam ale inny na swój sposób. I takich jest wielu. Nie przystosowani do norm, bo nie zmieścili się w odpowiednią szufladę o nazwie: norma społeczna. Każdy jest Człowiekiem.
Byli, są i będą. Tu mają swój dom, tu żyją i pracują razem z nami. Bo chcą. Nie za miskę zupy.



Na koniec dowcip:
Idzie dwóch kumpli ze swoimi psami- jeden z labradorem a drugi z jamnikiem. Wieczór, spokój i cisza. Nagle mijają Pub. Jeden mówi:
-Chodź, wejdziemy na małe piwo zanim wrócimy do żon.
Na to drugi:
-No co Ty, późno a moja żona się wścieknie. I mamy psy, a tu nie wpuszczają z psami.
Pierwszy uspokaja:
-Rób to co ja.
Wchodzą, barman zatrzymuje ich i mówi:
-Nie wolno z psami!
Ten z labradorem:
-Ale to mój pies przewodnik. Jestem niewidomy.
Na to braman:
-Ok, niech Pan wejdzie.
Drugi z jamnikiem idzie za kumplem
-Ale Pan nie wejdzie z psem.
– To mój przewodnik.
-To przecież jamnik!
Właściciel jamnika krzyczy:
-K. mać! To dali mi jamnika?!
Barman na to:
-A, to przepraszam niech Pan wejdzie.

Tomasz

Z Krakowa adwokat /z urzędu!/ przysłał Janka, lat 20. Chłopak niepełnosprawny, bez rodziny, opuścił więzienie i wylądowałby na ulicy. Mecenas okazał się człowiekiem, zadzwonił do nas, a nawet był gotów Janka przywieźć osobiście. W Jankowicach budowa. Janek, drobna chudzinka, snuł się smętnie po placu. Posłałam go do pomocy, przyjęła go ekipa brukarzy. Co prawda pracował tylko kilka godzin, bo upał i wysiadł fizycznie, ale szef mu zapłacił! Trzeba było widzieć dumę chłopaka! Ze szczęścia zadzwonił do mecenasa, żeby się pochwalić.


W środę nocna wyprawa Tamary z Jackiem pielęgniarzem z Jankowic do Warszawy. Wypchnięty ze szpitala starszy człowiek, przywieziony kilka dni wcześniej, oblepiony kałem, z pazurami długości 5 cm i gnijącą nogą. Leżał w Ostrowcu dobrych kilka dni. Następnego dnia zaczęliśmy walkę o życie. Żaden szpital w okolicy nie chciał go przyjąć, bo trzeba nogę amputować. W domyśle-my mamy uciąć. Ponieważ niedawno w podobnych okolicznościach zmarł nam mieszkaniec, gnijący żywcem, któremu też wszystkie szpitale odmówiły pomocy, spróbujemy w stolicy. Może znajdzie się tam człowiek wśród lekarzy.

O tym, że służba zdrowia jest w agonii wiemy wszyscy. A nasi są oczywiście na szarym końcu łańcucha pokarmowego, więc walka jest zażarta.


Już za dwa tygodnie otwieramy! Warto wpaść i zobaczyć. 14 lipca.

A ja siedzę całymi dniami na placu budowy. Chłopaki -tak, w większości ci, którymi tak pogardza sławny już pan Radny- montują meble i końca nie widać. Robią to dla innych. Zresztą wszystkie ręce na pokład. Dyrekcja Fundacji też skręca.

dyrekcja składa meble
setki paczek z Forte do rozładowania
fragment muralu-lato
fragment muralu-zima

nad-obowiązkowo

Uznać współczucie za podstawowy akt sprawiedliwości, znaczy podjąć ryzyko i wystawić się na niebezpieczeństwo. Po pierwsze, niebezpieczeństwo fizyczne. Akceptować tych, którzy nas kochają zaborczą miłością, a zarazem nie pozwolić się im zniszczyć, obciążając ich tym samym winą za naszą krzywdę, jest rzeczą dostatecznie trudną.

Akceptować przeciwników, którzy nas potępiają i odrzucają, którzy może chcieliby nas wykreślić ze swojego pola widzenia-może pozbawić nas istnienia-to już jest akt sprawiedliwości wyjątkowo kosztowny. A jednak trzeba go dokonać. Staje się to możliwe tylko za pomocą miłości.
Tu trzeba przypomnieć, że miłość wyraża się troską, a nie wymuszoną jałmużną. Jej najwyższym wyrazem jest Ostatnia Wieczerza, Ogród Oliwny i Krzyż Chrystusa.

Arcbp.Antoni Bloom