Podjechały do Jankowic dwa nasze samochody. Jeden z używanymi ubraniami, drugi z żywnością z supermarketu. Rozładować to trzeba, przebrać ciuchy, z których część oczywiście brudna lub podarta. Żywność też przebrać, bo niektóre produkty już się do jedzenia nie nadają, albo nadają częściowo- sałatę czy owoce poobcinać tam, gdzie nadpsute, a reszta dobra. Pomarańcze, gruszki, kiwi.

Tamara, w szale nad zwałami ubrań, prosi nasze panie, żeby pokroiły paprykę do wsadzenia w słoiki. Nie może się przecież zmarnować. No i awantura. 2 – 3 kobitki chętne, reszta obrażona na propozycję pracy. Przemówienie dyscyplinujące nie nadaje się do publikacji, ale w wolnym tłumaczeniu sens był taki: nic wam się nie “należy” z góry, bez wysiłku, bez dania czegoś z siebie. Setki ludzi pracuje, żebyście mieli dach nad głową, świetne jedzenie, dowożenie do lekarzy, ciepło, kąpiel i czystą pościel. My nie jesteśmy waszymi służącymi, pracujemy razem. Wielu ludzi nie stać na te pomarańcze czy kiwi lub paprykę.

Ta walka o godność naszych mieszkańców z nimi samymi trwa od lat. Coraz jednak trudniej. Brak poczucia własnej wartości i zwykłe cwaniactwo to jedno, a drugie to nastroje społeczne, generalnie wzrastające przekonanie, że “mają mi dać, bo jestem biedniutki”. Kto ma dać i z czego, to już nikogo nie interesuje. Z kolei dawanie bez wymagań, tam, gdzie można je stawiać jest częścią polityki – uzależnieni od darowizn ludzie tracą zaradność i zdolność do troski o siebie. W wielu krajach całe pokolenia “wiszą” na socjalu, a mieszkańcy schronisk dla ludzi bezdomnych pozywają personel za “wykorzystywanie do pracy” , jeśli muszą coś zrobić na rzecz siebie i innych. Poczucie bycia nieprzydatnym odbija się frustracją, samobójstwami wśród młodych, ucieczką w przemoc itd. Trzeba stwarzać warunki do godnego życia słabszym bez odbierania im …..godności. To trudniejsze niż rozdawnictwo.

Stawiam więc Artura po środku i pokazuję, że jemu się rzeczywiście “należy”. Należy się pani Mariannie, chorej ciężko na nowotwór, nie mogącej machnąć palcem. Choć Artur na swój sposób stara się być użyteczny. Należy się tysiącom innych, tym, którzy sami nie są w stanie pokroić marchewki czy papryki. Oni wnoszą co innego do naszego życia. Lecz jeśli możesz choć odrobinę dać z siebie, to musisz dać, żeby pozostać człowiekiem.

Wdzięczność za to, co mamy. Dzięki innym, ich dobroci, solidarności, służbie. W postawie “sie należy” na wdzięczność nie ma miejsca. Zwykłe “dziękuję” Bogu i ludziom. To akurat mój synek potrafi powiedzieć. Kiedy otwieraliśmy nowy dom w Zochcinie walczyłam ze sponsorem o tabliczkę. Chodziło mi o to, żeby ludzie, którzy tam mieszkają mieli świadomość, że ktoś się czegoś wyrzekł, podzielił z nimi, o nich pomyślał. Na tabliczce jest krótki napis, kto ten dom ufundował. Oczywiście ofiarodawca tego nie chciał, ale w końcu go przekonałam. I w Jankowicach, na nowym “pałacu” dla ludzi starszych i niepełnosprawnych też będzie. Dobro musi być widoczne.

Jasne, że nie jesteśmy w stanie wieszać tablic z nazwiskami dobrych ludzi, którzy się z nami dzielą. To byłyby całe aleje. Pani doktór, u nas na wsi, o każdej porze dnia i nocy gotowa przyjechać i ratować mieszkańców, młodzi i mniej młodzi wolontariusze we wszystkich domach, pan co przyniósł 4 słoiki miodu z pasieki kuzyna, ci co nas żywią i dają pieniądze na opłaty, paliwo, środki czystości, stypendia, pensje pracowników, zajęcia dla dzieci, wycieczki niepełnosprawnych. Pani w urzędzie, która załatwia biegiem umowy na prąd czy gaz, żeby budowa mogła przyspieszyć.

I nasi mieszkańcy, bo w dużej części są dobrymi ludźmi. Oprócz scenek z krojeniem papryki, mamy także inne. Na szczęście. Chłopaki montują meble, Jacek w Zochcinie sprząta z zapałem, pani Krysia nie daje się odgonić od pracy, choć ona akurat nie powinna robić za dużo, bo chora. Krzysztof – pielęgniarz doskonały w domu dla chorych, czy panie gotujące w upale posiłki dla pozostałych.


Nie ma bowiem ludzi, którzy “do niczego się nadają”. Zawsze jest coś, do czego się nadajesz. Tylko to odkryj. Bóg nie marnotrawi miłości na “nieudane inwestycje”. Każdy człowiek jest “inwestycją udaną” tylko może ten kapitał przehulać. Lub można mu go odebrać.


I tak to właśnie było w Boże Ciało na Gniewkowskiej. Nasi chorzy i tłumy dobrych ludzi, którzy przyszli, żeby być razem. Tylko najpierw trzeba było się narobić, żeby imprezę przygotować. Mieć z czego i za co i kim. Pracownicy, Wspólnota z kraju i zagranicy, różne inne wspólnoty i nasi mieszkańcy. Chwila raju na ziemi pomiędzy torami kolejowymi na warszawskich Odolanach.

Pojednanie to powołanie każdego ucznia Chrystusa. Pojednanie bogatych z biednymi, czarnych i białych, tych z PIS-u i tych z Nowoczesnej, zdomnych i bezdomnych, mądrych i niespecjalnie, zdrowych i chorych, sprawnych i nie, małych i dużych.


Wszystko zaś to pochodzi od Boga, który pojednał nas z sobą przez Chrystusa i zlecił na posługę jednania. Albowiem w Chrystusie Bóg jednał z sobą świat, nie poczytując ludziom ich grzechów, nam zaś przekazując słowo jednania./św.Paweł/

Nad-obowiązkowo

Wszyscy należymy do ludzkich zbiorowości, które są oddzielone lub nawet w opozycji względem innych i to od wieków. Setki lat odwracaliśmy się od siebie plecami nie chcąc sobie nawzajem spojrzeć w oczy i odsuwając się coraz dalej.

Musimy wyruszyć na pielgrzymkę, długą pielgrzymkę. Łatwo jest bowiem dostrzec w innych tylko to, co nas w nich odpycha i sprawia, że wydają nam się obcy. I zbyt łatwo jest widzieć w tych, którzy są naszymi stronnikami , same tylko dobre strony i atrakcyjne cechy.

Bardzo trudno jest być naprawdę sprawiedliwym. Początkiem sprawiedliwości jest dostrzeżenie, że nasz bliźni -indywidualny lub kolektywny-jako ktoś ode mnie różny, niekiedy drastycznie odmienny jest po prostu sobą, ma pełne prawo różnić się ode mnie i nie ma powodu, żeby stał się moim sobowtórem. Jest tak samo stworzeniem Bożym jak ja i nie został stworzony na moje, lecz Boże podobieństwo. Jest powołany, aby być obrazem Boga, nie moim.

Jeśli mi się wydaje, że jest odstręczającą karykaturą raczej niż portretem Boga, to czy on z kolei nie ma powodów, by widzieć mnie w sposób podobny?
Wszyscy zaiste jesteśmy dosyć szpetni, ale też nieszczęśliwi i powinniśmy patrzeć na siebie ze współczuciem.

Arcbp.Antoni Bloom

Arcbp.

Antoni Bloom

1914-2003 prawosławny metropolita Anglii i Irlandii