Zmarł w Jankowicach pan Czesław. Ogromnie cierpiał, gniła mu noga. Wielokrotne jazdy do szpitali kończyły się równie wielokrotnymi powrotami bez skutku. Uratowałaby go amputacja. Ot, bezdomny biedak. Jest taki jeden szpital w naszej okolicy, gdzie dyrektorka sinieje na wiadomość, że pacjent jest od nas. I nie jest to zachłyst radości. Cóż, ten typ tak ma.


Ostatnie ustalenia na budowie i chyba da się zrobić imprezkę na otwarcie w połowie lipca. Drzewka, krzaczki, talerze i wszystko co do życia potrzebne zalega mi w Nagorzycach. Miki z Tomaszem popędzili do Bułgarii, skąd przywieźli do nowej kaplicy krzyż i ikonę. Pan Jezus z Matką dotarli bez wielkich przygód, jeśli nie liczyć epizodu z celnikami. Jednak Pasażerowie wygrali i zostali przepuszczeni przez mundurowych. Wszystko jest na legalu, żeby nie było.

A więc wróciliśmy z krzyżem i ikoną.
Odwiedziliśmy Węgry, Słowację, Serbię, Rumunię i Bułgarię. Mieliśmy różne przygody na granicach. Powiem wam, warto inwestować w języki, bo nigdy nie wiesz kiedy się przydadzą. Mamy z Mikim 3000 km w kołach z czego najgorsze 500 to serpentyny w Rumunii, Bułgarii i Serbii. Węgry dzięki temu, że są jedną wielką równiną są najprzyjemniejsze do jeżdżenia w tej części Europy.
Krzyż jest piękny, ma 2m na 1,40m, no po prostu bajka. Na granicy bułgarsko-rumuńskiej celnicy zapytali się mnie i Mikołaja czy to my malujemy takie rzeczy. Zgodnie skłamaliśmy, że tak. Jakbyśmy zaczęli w kolejce tłumaczyć po rosyjsku po co, na co i dlaczego prawdopodobnie skończyłoby się rozkręcaniem samochodu, rewizją i skonfiskowaniem dewocjonaliów. Następna była policja graniczna, facet coś buczał o pieczęciach i certyfikatach. Poszedł do starszego stopniem i ten po spojrzeniu w papiery powiedział międzynarodowe: “daj k….wa spokój, puść ich.”
W wolnym tłumaczeniu tak to wyglądało. Następnie pytali Węgrzy. Tu poszło szybciej. W stronę Sofii doczepili się Serbowie, że nasz samochód- VW T4 to ciężarówka, więc w gruncie rzeczy mamy jechać na TIRy. Dobrze, że wtedy kolejka była mała.
W samej Sofii i w ogóle Bułgarii, fotoradar na fotoradarze. Do tego co kilka kilometrów policja albo policja od BGToll- panowie od sprawdzania viniety.
W Sofii należało samochód zostawić na parkingu z dala od hotelu. Przypominam, że na pace już mieliśmy wyżej wymienione dewocjonalia. Pytanie: czy jak rano pójdziemy do samochodu to a) zastaniemy samochód, b) samochód bez tablic, c) samochodu i towaru brak? Na szczęście, opcja a).
Słowem mnóstwo przygód jak na jeden wyjazd.

Miki
Tomasz

Tym razem chyba Duch Św. posłużył się malutkim kłamstewkiem dla dobra sprawy. Czy tak można? Ale święci pasażerowie przejechali granicę. Ikony malowali oczywiście zaprzyjaźnieni Bułgarzy.


Wieś w czasie wyjazdu chłopaków ratował transportowo Jasiek, wypożyczony z Gniewkowskiej, gdzie kąpie, obcina pazury i to tym, których nikt do kąpieli zmusić nie jest w stanie. Do tego zabrał mi do Zochcina na jedną noc Artura, tak, że chwilę miałam oddech. Najpierw panowie ruszyli w miasto na pizzę i zakupy. Przynajmniej ja nic nie wiem, żeby było coś więcej, ale humory były dobre. Synek zgarnął wszystkie podstawki pod piwo z lokalu. “Artur ukradł” – objaśnił. Zawsze po wizycie synka w restauracjach personel ma straty.

“Panie Janku- woła mieszkaniec, kiedy Jasiek przysiadł na chwilę, żeby wypić kawę- “zesr….m się.”

-“Dobrze, już idę, zmienię pampersa”

-“Ale ja się zesr….m w łóżko!”

No i po przerwie na kawę. Tak to się żyje – tylko u nas. I do tego musimy dostosować nasze życie i całe domy, łącznie z wyposażeniem.

Duch miłości i…..męstwa kazał przerwać kawkę.

Janek w akcji


Po kolacji w Zochcinie widzę, jak panowie myją stoły……płynem do szyb lub toalet. Stoły “idiotoodporne”, ze specjalnego tworzywa, ale tego producent nie przewidział. Mam do producenta propozycję: przed sprawdzeniem blatów na odporność należy przetestować w naszych domach. Bo ja się długo dziwiłam, czemu tak szybko zmatowiały. Już wiem.

Robimy generalne sprzątanie w Zochcińskim akwarium. Chłopaki dzielnie mi pomagają. Po obiedzie jeden gorliwie myje naczynia pod bieżącą wodą, lejąc setki litrów gorącej, układa na blacie, a ktoś inny wsadza je natychmiast do zmywarki. Pytam, co robią? Odpowiedź prawidłowa: myją naczynia. Pytam, po co myć w zlewie, skoro jest zmywarka? Konsternacja.

Chyba Duch Św. z darem rozumu miał przerwę.

generalny remont akwarium


Projektanci domu w Jankowicach, świetni młodzi architekci, długo nie mogli zrozumieć wielu moich uwag do projektu. A my mamy doświadczenie, choć oczywiście kreatywność mieszkańców jest o krok przed nami. Jasne, że nie dotyczy to tylko ludzi bezdomnych.

Duch Św. z darem mądrości i rady musiał się mocno narobić

lato w mieście

Błażej pisze

Istnieje nieopisane do tej pory prawo matematyczne mówiące, że wzrost temperatury powierza jest wprost proporcjonalny do zwiększenia się liczby miejsc w schroniskach dla osób bezdomnych. W cieplejszych miesiącach zostają u nas tylko ci, którzy albo są zdeterminowani, żeby powalczyć o siebie, albo ci, którzy nie są w stanie wyjść za bramę domu o własnych siłach. Na Łopuszańskiej pustki. Panów mamy sześciu, a miejsc dla nich dwanaście. Dom dla chorych natomiast w komplecie, co wyraźnie dowodzi, czym w istocie jest problem bezdomności.

Ministerstwo może chwalić się spadkiem liczby osób bezdomnych w skali całego kraju, ale nie może zlekceważyć oczywistej i rzucającej się natychmiast przed oczy prawdy, takiej oto, że rośnie nam populacja bezdomnych chorych i starszych. O ile więc mieszkańców z Łopuszańskiej można jeszcze wypuścić w świat i pomóc im znaleźć pracę, o tyle pomoc dla naszych chorych z Gniewkowskiej polega tylko i aż -na byciu obok nich. To ci bezdomni, którzy nie „wezmą już spraw w swoje ręce”, i nie mają już na tyle siły, żeby utrzymać w rękach wędkę. Trzeba więc dać im tylko rybę i zrobić, co się da, żeby godnie i honorowo dotarli do końca.
Jak? W miniony piątek na obiad zjedliśmy makaron z truskawkami.

– Nigdy w życiu nie wpadłoby mi do głowy, żeby kluski z owocami jeść – mówił nad pełną miską Gieniu, a śmietana skapywała mu z brody, tak zachłannie odkrywał niedostępny do tej pory kulinarny świat. Stasiu z kolei, który dotarł do nas aż w Włoch, kompletnie sparaliżowany, niewiele mówiący, wyleguje się od rana na leżaczku w ogrodzie.

spa pana Stasia

a mnie natchnęło, żeby kupić leżaki

Na Łopuszańskiej już trzeci grill w ciągu ostatnich kilku tygodni. Ale niech Państwu się nie wydaje przypadkiem, że my ciągle urządzamy tu balangi. Powód grilla prozaiczny. Dostaliśmy wczoraj hurtowo kury, które da się przyrządzić tylko na grillu, a termin ważności im się zbliża, więc gdyby nie grill, poszłyby na zmarnowanie. To tak w ramach tego, że czasem mamy ciąg jedzenia podrobów i pasztetowej, a czasem klęska urodzaju, i uczta trochę z musu.


Od roboty z ludźmi bezdomnymi nie ma urlopu. Jeśli więc zimą trzeba kąpać nowych mieszkańców, którzy ujemnych temperatur nie mogli wytrzymać w pustostanach, to latem trzeba kąpać tych, którym doskwiera upał i smród potu. Paznokcie u stóp i dłoni rosną bez względu na pory roku.
Jak już kiedyś pisałem, koniec zimy wcale nie kończy problemów osób bezdomnych, zwłaszcza tych pozostających na ulicy, albo tych, którzy poczuli zew wolności i postanowili opuścić nasze schroniska. Brak możliwości wykąpania się doskwiera bezdomnym zwłaszcza latem. Ale gdy temperatura w mieście przekracza czasem 30 stopni, bezdomni potrzebują także schłodzenia i wody do picia. Zimą strażnicy miejscy odwiedzają „miejsca niemieszkalne”, sprawdzając, czy bezdomni nie zamarzają. Latem z kolei budzą śpiących na ławkach i sugerują przejście w cień.
Bezdomni, których myjemy, rozbierając się do kąpieli, pozbywają się zazwyczaj wszystkiego, co mają. Własność bezdomnego często zaczyna się i kończy na ubraniach, które ma na sobie, oraz rzeczach, które ma w kieszeniach. To dlatego często możemy spotkać bezdomnych, którzy latem chodzą ubrani, jakby była zima. Przymus pozbycia się ubrań – czyli wszystkiego – jest jednym z powodów, dla których bezdomni niechętnie korzystają z łaźni.
Społecznicy zimą apelowali o większą uważność na bezdomnych i oferowanie im ciepłej herbaty. Latem podarowana bezdomnemu butelka zimnej wody może uratować życie.

Zrozumieć, wesprzeć, pomóc- dary wiedzy i pobożności, choć czasem, ze względu na zapachy- dar męstwa w pakiecie.


Właśnie dziś wieczorem Straż Miejska przywiozła do domu w Krakowie starszego pana, brudnego, obgryzionego przez komary, odwodnionego i głodnego. Marcysia w akcji, z mieszkańcami przyjęła i oporządziła.

Nad-obowiązkowo

Ojcze, źródło wszelkiej łaski
i wszelkiego błogosławieństwa
wielbimy Cię jako źródło wszelkiego dobra
na tym i drugim świecie.

Duchu miłości, czysty ogniu, żarze pochodzący od Boga
rozgrzej nasze serca.

Zapal w nas ten ogień, który rzuciłeś na ziemię,
rozjaśnij nasze dusze, oczyść serca
daj siłę naszej woli
żebyśmy byli Ci wierni do ostatniego tchu.

Duchu pocieszenia, spoczynku i pokoju
pocieszaj nas w trudnościach
pomóż nam nieść krzyż i daj nam pokój z Bogiem,
pokój z braćmi, z nami samymi.

Przyjdź Duchu Święty
napełnij swoja łaską serca wszystkich wierzących,
napełnij nasze.

Zapal w nas wszystkich ogień twojej miłości.

Duchu miłosierdzia
Duchu łagodny i cierpliwy, przepraszamy-
Przepraszamy, że tak często zamykaliśmy uszy na Twoje słowa
i nasze serca na twoje wezwania.
Wysłuchaj naszego pragnienia słuchania Ciebie na przyszłość
i pełnienia Twojej woli we wszystkim. Amen

ks.Pierre Noury

1743-1804
Rektor seminarium i mer miasteczka Bignan, odmówił przysięgi wierności wobec państwa w czasie Rewolucji. Musiał uciekać do Portugalii. Architekt wielu kościołów, pisarz, poeta.