Zabawa w domu dla chorych postawiła na nogi tych, co nóg nie mają, rzadko używają albo mają po jednej. Nie ma to jak dobra imprezka w doborowym towarzystwie. Wspólnota Przymierze Miłosierdzia, wziąwszy serio i przymierze i miłosierdzie, organizuje nam co roku bal przebierańców.

Mimo pierwszych oporów, wszyscy bawiliśmy się świetnie, w myśl pawłowej zasady, że „umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować”. Bo coś się w tańcu uwalnia. Może to jest zapomnienie? Jakby unieważniały się wszystkie nasze nieuświadomione mechanizmy obronne. Że nie wypada mi tańczyć, bo jestem za stary? Że jak będę tańczył, skoro jeżdżę na wózku? Że przecież mam kilka tysięcy złotych długu, niespłacone chwilówki, a 600 złotych zasiłku starcza mi na nic. Że moja historia nie jest do tańca? Jeszcze kilka dni temu marzłem na Dworcu Centralnym w Warszawie, rodzina się do mnie nie odzywa, a teraz mam się wydurniać, przebierać, śmiać się na zawołanie? A mimo to, przy pierwszych dźwiękach muzyki wszystkie te blokady puściły. Tańczyliśmy – na nasze problemy, choroby i kłopoty – tańczyliśmy całą noc.

Błażej

Dzisiaj dwóch panów odważyło się z Błażejem wyjechać do sklepu. Jeden- od roku nie wychodził z domu, choć nogi ma dwie, drugi od wielu miesięcy, bo na wózku i słabiutki. Ten co ma nogi, ma nieco mniej głowy. Ubawił się nieźle wciskając przyciski w windzie, rozsierdziwszy tym pełnogłowych klientów, którzy też  z windy chcieli skorzystać. Bo im się spieszyło, a naszym ludziom wcale się nigdzie nie spieszy. 

I można sobie bułeczkę kupić samemu. 

Pan z ciężkim urazem głowy trafił na SOR. Przytomny szpitalny pracownik socjalny nie chciał go wypisać do noclegowni, bo człowiek wymaga opieki całą dobę, a nie tylko łóżka w nocy. Przybiegł więc pracownik socjalny z dzielnicy i zaczął wywiad przeprowadzać, bo takoż zarządziło Ministerstwo, że bez wywiadu i decyzji administracyjnej zdychaj człeku pod mostem. Na szczęście obaj panowie- chory bezdomny i socjalny dzielnicowy szybko się dogadali. Pierwszy w krótkich słowach objaśnił, że p….li głupie pytania, bo mu zimno w nogi i głowa go boli, drugi- roztropnie zadzwonił do nas. Chory leży w łóżeczku całą dobę, nie tylko 12 godzin. I pozdrawia Ministerstwo. 

 Zmuszanie człowieka w dramatycznej sytuacji do opowiadania swojego życia zanim poda mu się chleb i da kąt do spania to pogarda. Pogarda ze strony silniejszych. Tych, którzy, może nie zdając sobie z tego sprawy, uzurpują sobie prawo-stanowiąc je- do decydowania o życiu człowieka nie patrząc mu w oczy. 

Opleceni przez systemy i przepisy stajemy się często bezradni i obojętniejemy na los bliźnich. Krystyna Janda zetknąwszy się z realiami oddziału szpitalnego  doznała szoku. Inna, młoda dziewczyna opisuje swój pobyt na SOR. My to ćwiczymy od lat, intensywność zaś tych ćwiczeń wzrasta, bo coraz więcej wśród ludzi bezdomnych to starzy i ciężko chorzy i coraz mniej wydajna jest służba zdrowia, choćby z powodu braku personelu, a rządzący ani myślą o skierowania sił i środków na opiekę nad starzejącym się społeczeństwem.  Oczy otwieramy wtedy, kiedy nas samych lub naszych bliskich dotknie nieszczęście. Czy życzyć zatem tym, którzy /na razie/ się dobrze mają, żeby musieli się zetknąć osobiście z systemem, żebyśmy liczniej zaczęli o tym nie tylko mówić, ale działać? Nie, to by było świństwo, bo nikomu źle nie życzę. Ale problem narasta dramatycznie szybko. Już stoimy nad przepaścią i dzielnie robimy krok do przodu. Mamy każdego dnia rozpaczliwe telefony z prośbą o pomoc w znalezieniu opieki nad samotnymi starcami. 

Życie w Domach Wspólnoty to nie jest rozdawanie pakietów socjalnych, tylko współżycie. Nie chodzi o to, żeby podstawić naszym ludziom pod nosy miski z ciepłymi zupami i zostawić ich samych sobie. Jak wiadomo, życie, to codzienne, niespektakularne, pozbawione blasku fleszy, składa się z drobnych szczegółów. Zamykania okna w łazience, żeby współmieszkańcowi nie było zimno gdy wejdzie pod prysznic. Ścielenia komuś łóżka tak, żeby prześcieradło się nie ściągało. Gaszenia światła w pokoju i odkładania książki na jutro, jeśli wszyscy pozostali chcą już spać. Nasi mieszkańcy doskonale to rozumieją – czego przykład dali w ostatnich tygodniach, gdy w domu dla bezdomnych, chorych zapanowała choroba. Pół domu kaszlało, smarkało i zaległo w łóżkach. Drugie pół pamiętało, że Zenkowi z dołu trzeba znieść obiad. A Frankowi z góry wypadałoby zrobić gorącą herbatę. Tych drobnych szczegółów nie da się zmieścić w kolejnym raporcie o „jakości niesienia pomocy osobom w kryzysie bezdomności”. Tych małych, czułych gestów nie da się też zapisać w żadnej ustawie o pomocy społecznej, albo spisie wymogów o prowadzeniu schroniska dla bezdomnych.

Błażej

O moim peselu przypominają mi różne telefony i maile z propozycją wzięcia kredytu dla emerytów, uczestnictwa w pokazie garnków i innych atrakcji dla starszych osób, które bywają łatwym łupem łowców kasy. Oni jakoś zauważyli, że starszymi ludźmi trzeba się zainteresować, choć może raczej nie w ten sposób. 

Dzisiaj spędziłam dzień na naradach w sprawie budowy i wykończenia domu dla tychże właśnie. Idzie biegiem. Oj, co to będzie! Pięknie będzie. Muszę pilnować, żeby nasi ludzie mogli w tym żyć bez ryzyka urwania natychmiast umywalki, powyrywania elektronicznych urządzeń ze ścian i zdemolowania prysznicowych kabin. Czyli wszystko musi być nie tylko ładne, ale  odporne na wszelkie smutki, bo nawet nasza doświadczona wyobraźnia nie nadąża za pomysłami niektórych mieszkańców. 

Jakby ktoś-coś chciał się dorzucić do wyposażenia kuchni czy kaplicy, będzie mile widziany. Łączny koszt tego oceniam na 100 tys.zł. Dużo? Zależy, jak liczyć. Chcemy, żeby było raz a porządnie, na lata. No i ładnie. Dziadowskie życie to nasi mają na ziemi. Według Kryteriów Odgórnych, czyli niebiańskich, to VIP-y. A VIP-om “sie należy” co widać wokół. Jak szaleć, to szaleć!

specjalne konto do wpłat na budowę domu dla ludzi bezdomnych starszych i niepełnosprawnych

Fundacja Domy Wspólnoty Chleb Życia, 27-530 Ożarów, Jankowice 38

PEKAO SA 37124027731111001074512802 można dopisać ” kuchnia, kaplica”

A w ramach troski o starszych- Arturowi przybył kolejny sieściuch. Suczka Lusia, niemłoda urocza dama, na trzeciego do łóżka. Obok Felka i Aloszy. Nie uroda się liczy czy pochodzenie, lecz serce. Pani jest wpatrzona w synka i liże go całą noc po ręce. Spędziła część życia w schronisku, czyli sami swoi. Pan Weterynarz chyba się załamie, bo co chwila któryś z naszych licznych psów -znajdów- odbywa u niego wizytę, a zdaniem Weta role są podzielone: ja mam bezdomnych ludzi pod opieką, on bezdomne zwierzęta, więc leczy za friko i jesteśmy kwita. A tu może być kolejny pacjent. Na szczęście pani jest na razie zdrowa. 

nadobowiązkowo


Życie jest darem od Boga, jak napomina święty Paweł: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (1 Kor 4, 7). Egzystencja, właśnie dlatego, że jest darem, nie może być uważana za zwykłe posiadanie czy prywatną własność, zwłaszcza w obliczu zdobyczy medycyny i biotechnologii, które mogłyby doprowadzić człowieka do ulegnięcia pokusie manipulowania „drzewem życia” (por. Rdz 3, 24).
 
Każdy człowiek jest biedny, potrzebujący i ubogi. Kiedy rodzimy się, aby żyć, potrzebujemy opieki naszych rodziców. Stąd w żadnej fazie i na żadnym etapie życia nikt z nas nie jest w stanie całkowicie uwolnić się od potrzeby i pomocy innych, nie jest też nigdy w stanie przezwyciężyć granicy bezsilności przed kimś lub przed czymś. To jest ten stan, który charakteryzuje nasze bycie „stworzeniami”. Uczciwe uznanie tej prawdy zachęca nas do pozostawania pokornymi i do praktykowania z odwagą solidarności jako cnoty nieodzownej dla istnienia.

Papież Franciszek