Dotarł do mnie, wysłany przez Szlachetną Paczkę, raport o biedzie. Dziękuję. Nie zdążyłam przeczytać, bo biegiem do Krakowa musiałam jechać, po drodze zostawiając kilka zł dziewczynie, która w letnich butach od szkoły dojeżdża. Kraków nie turystycznie, tylko smutno. Inżynier od wielu dni ciężko chory, leży w szpitalu i modlimy się o zdrowie, bo lekarze robią co mogą, ale nie są Panami Bogami, a tu interwencji Najwyższego Kardiologa potrzeba. Oddał chłop serce ubogim, ale przydałoby się jeszcze w jakim takim stanie na ziemskim padole. Roboty jest po kokardę. No i wszyscy bardzo go kochamy.

Co do raportu o biedzie, to z jednego się cieszę: oto młodzi i mniej młodzi ludzie angażując się w wolontariat dotykają problemów prawdziwych. I to w nich zostanie.  To już nie jedna, czy druga “nawiedzona” czy “nawiedzony” wykrzykujący niesprawiedliwość. To zaczyna być zastęp.  Oby ów zastęp nie ustawał w gorliwości zmiany świata na lepszy. A to, że są wśród nas ludzie, którzy muszą przeżyć za 6,5 zł dziennie, to – niestety- wiemy. Dobrze, że wie o tym wielu.

W Brwinowie- św.Mikołaj zajechał wcześniej, bo przecież ma miliony dzieci do obsłużenia i jednego dnia nie zdąży. Młodzież z liceum w Jarosławiu napracowała się przy zbiórce dla naszych domów. Ja dziękuję za liczne paczki. Ze względu na chorobę Wojtka nie nadążam z podziękowaniami. Z rzeczy niecodziennych- obżeramy się figami, których mamy kilkaset kilo.

Ludziska w naszych warszawskich domach przeżywają przesłuchania. Pracownicy socjalni z miasta muszą z każdym przeprowadzić wywiad/mamy też naszych pracowników socjalnych, ale ich opinia się nie liczy, choć to oni znają każdego i jego problemy/. Celem owego jest wywalenie jak największej liczby osób poza miasto. Czyli ustalenie, czy pan Karol lub pani Stasia- osoby bezdomne, często schorowane, mają prawo do łóżka w Warszawie. Łóżko zresztą samo w sobie oraz materac, pościel itd z dobrych ludzi rąk pochodzą. Owszem, Miasto uczestniczy w kosztach utrzymania, lecz tylko uczestniczy. Mieszkańcy żyją w niepewności, co się z nimi stanie. Nie dość, że nie mają własnego miejsca, to jeszcze czują się zagrożeni tu, gdzie jakoś się przyzwyczaili i czekają na mieszkanie lub dom pomocy, leczą się, rozpoczęli pracę, albo też nie czekają na nic, bo już na nic nie mają szans.

Anegdotka z zaprzyjaźnionego domu: pan znaleziony na śmietniku, był aktywnym działaczem podziemia solidarnościowego, nawet jego nazwisko jest na tablicy pamiątkowej. Przeszedł przez magiel “wywiadu” pracownika socjalnego-2,5 godz. Wyszedłszy stwierdził, że przesłuchanie SB to był mały pryszcz. /w Misji Kamiliańskiej/. U nas pani socjalna z dzielnicy orzekła, że młody Kacper, lat 18, bez rodziny, uczeń technikum, zresztą dobry, ma się wynieść do innego miasta do noclegowni, bo tam w dzieciństwie miał ostatni meldunek. Oczywiście Kacper zostaje z nami, a nasza socjalna była tak w….na, że aż posiniała, na bezmyślność swoich koleżanek po fachu.

Informuję wszelkie władze, że człowiek bezdomny, bez względu na wiek, to nie worek kartofli, a

 rolą pomocy społecznej, a już szczególnie organizacji pozarządowych jest wspieranie w dojściu do samodzielności, wejściu w tkankę społeczną, a nie gnojenie. Zdumiewa zaciekłość urzędników od najwyższych do – sorry, nie wszystkich, ale jednak- najniższych w walce ze zdrowym rozsądkiem i ich własną misją, bez względu na koszty. Także te, policzone w złotówkach. Bo zastępy pracowników socjalnych wypełniają teraz tysiące stron papierów, które nie służą potrzebującym, a sami ludzie bezdomni wychodzą z takiego magla upokorzeni. I żyją w stresie, że za chwilę pani socjalna uzna ich za niegodnych mieszkania u nas. A człowiek żyjący w tej chwili na ulicy proszący o pomoc w ośrodku pomocy społecznej musi czekać na decyzję. Oczywiście czekać na ulicy. Spotkałam ostatnio, na krakowskiej konferencji ludzi, którzy są właśnie pracownikami socjalnymi wkurzonymi. Na to, że zamiast rzeczywiście pomagać muszą odwalać papierologię i …..czasem mocno kombinować, jak tu zgodnie z prawem, realnie i rozsądnie wesprzeć bliźniego-obywatela.

Jeśli rozkażę generałowi, aby jak motyl przeleciał z jednego kwiatka na drugi, albo rozkażę mu napisać tragedię, albo zmienić się w morskiego ptaka, a generał nie wykona otrzymanego rozkazu, kto z nas nie będzie miał racji: ja czy on?
– Jego Królewska Mość – odpowiedział stanowczo Mały Książę.
– Słusznie. Należy wymagać tego, co można otrzymać. Autorytet opiera się na rozsądku. Jeśli rozkażesz twemu ludowi rzucić się do morza, lud się zbuntuje. Ja mam prawo żądać posłuszeństwa, ponieważ moje rozkazy są rozsądne./A.de Saint Exupery-Mały Książę/

Koleżanki i koledzy z organizacji pomagających ludziom bezdomnym! Czy taka sytuacja Wam odpowiada? Czemu milczycie? Czy taka była w założeniu misja założycieli waszych organizacji? Marka Kotańskiego, brata Jerzego Marszałkowicza-założyciela Tow.Brata Alberta, Caritasu? Choć z Markiem często sprzeczaliśmy się za kulisami, to kiedy było trzeba, odważnie walił prawdę. Przekraczał stereotypy. Czy myślicie, że jak posegregujecie ludzi, przewałkujecie i każdemu przybijecie pieczątkę, to mniej będzie nieszczęścia, mniej ludzi bezdomnych? Naprawdę? Orban znalazł lepszy sposób. Zresztą pewna bezdomna pani zatrzymana przez policję w Krakowie – ot, tak, wylegitymowana, usłyszała, że nie ma prawa być w Krakowie bezdomną, bo ma meldunek w innej miejscowości.

“Każdemu głodnemu dać jeść, bezdomnemu miejsce, a nagiemu odzież. Jak nie można dużo, to mało”./św.br.Albert/ To takie proste. Dzięki tysiącom ludzi dobrej woli możemy to robić.

Niebawem będziemy się rozczulać nad bezdomnym Niemowlęciem, prześladowanym przez okrutnego, pysznego władcę, zmuszonym do emigracji. Na szczęście właściciel gospody, oddając stajnię do dyspozycji Rodzącej, nie pytał o decyzję administracyjną. No i nie było straży granicznej w Egipcie. Aha, Sanepidu tam nie było i standardów położnictwa. Dzięki temu zostaliśmy zbawieni.

Prawo powinno być wyrazem solidarności społecznej. Nie jako ochłap rzucany z pańskiego stołu, obwarowany warunkami nie do spełnienia, lecz jako wyraz troski i narzędzie dla stojących na nogach obywateli do podźwignięcia tych, którzy nie mają siły stać sami. Także nie jako chęć zepchnięcia problemu istnienia słabszych na margines problemów, którym żyje społeczeństwo. Ot, żeby inni mieli spokój i nie musieli oglądać niemiłych obrazków ubóstwa, które przeszkadza w spokojnym konsumowaniu. Czekamy na mądre prawa w służbie ludziom.

Nad-obowiązkowo

Nie może tak być, że nie staje się wiadomością dnia fakt, iż z wyziębienia umiera starzec zmuszony, by żyć na ulicy, natomiast staje się nią spadek na giełdzie o dwa punkty. To jest wykluczenie. Nie można dłużej tolerować faktu, że wyrzuca się żywność, podczas gdy są ludzie cierpiący głód. To jest nierówność społeczna. Dzisiaj wszystko poddane jest prawom rywalizacji i prawu silniejszego, gdzie możny pożera słabszego. W następstwie tej sytuacji wielkie masy ludności są wykluczone i marginalizowane: bez pracy, bez perspektyw, bez dróg wyjścia. Samego człowieka uważa się za dobro konsumpcyjne, które można użyć, a potem wyrzucić. Daliśmy początek kulturze „odrzucenia”, którą wręcz się promuje. Nie chodzi już tylko o zjawisko wyzysku i ucisku, ale o coś nowego: przez wykluczenie zraniona jest w samej swej istocie przynależność do społeczeństwa, w którym człowiek żyje, ponieważ nie jesteśmy w nim nawet na samym dole, na peryferiach czy pozbawieni władzy, ale poza nim. Wykluczeni nie są „wyzyskiwani”, ale są odrzuceni, są „niepotrzebnymi resztkami”./Papież Franciszek/